Nasze podróże

Wskrzeszająco-reminiscencyjna podróż na Kubę!

Dwuletnia trauma ustąpiła po zakończeniu pięćdziesięciodwuletniego życia w małżeństwie. Przyszedł czas na pomyślenie o sobie. Podstawy egzystencjalne zapewnione, ale co z moimi emocjami?
Znane porzekadło przestrzega przed przesadzaniem starych drzew, a mnie czeka zapuszczanie korzeni w nowym kulturowo środowisku Szwajcarii. Według nowego życiowego porządku święta Bożego Narodzenia i przywitanie Nowego Roku 2014 przeżywałam ze swoja rodziną w Szwajcarii. Pod choinka znalazłam kopertę z zaproszeniem do udziału w dwutygodniowej wyprawie na Kubę ? styczeń/luty 2014 r. Inspiratorką i organizatorką podróży była moja córka Róża. Do uczestnictwa zgłosiło się 17 osób z różnych krajów.
Historia Kuby była mi znana. Mocny emocjonalny ślad w mojej pamięci pozostawiła książka pt. ¨Flibustierowie¨ autorstwa Władysława Umińskiego, rok wydania 1901, z którą zetknęłam się na zajęciach literatury podczas nauki w Studium Nauczycielskim w Zielonej Górze. Książka opisywała hiszpańskie barbarzyństwa na kubańskiej ludności. Od tamtych czasów wiele zmieniło się na tej wyspie, ale w systemie politycznym dobrze mi znanym z komunistycznych praktyk również na terenie Polski. Pod choinkowy prezent przyjęłam z wielką radością, bowiem wyprawa w różnym językowo-kulturowo gronie stwarzała dla mnie możliwość testowania samej siebie. Kim ¨Ja Teresa¨ jestem na tym etapie mojego życia? Co we mnie żywo wibruje, a co należy wskrzesić z boska pomocą dla aktywności na Ziemi? Wszak jasno widziałam sprawy do przepracowania w tym istnieniu. Nastąpił czas przygotowań i zapoznania się z aktualnie obowiązującymi na Kubie prawami i warunkami walutowymi dla turystów.
Wydatki związane z przelotem, noclegiem, wyżywieniem i organizacją ? prezent od Róży(młodszej córki).
Natomiast opłaty i wydatki osobiste na Kubie ? prezent od Doroty(starszej córki). Nastąpiła data 22 stycznia 2014 r. ? dzień wylotu samolotem szwajcarskich linii lotniczych Edelweiss Air z Zurichu do Varadero. Osobiście uczestnicy grupy spotkali się na bramce (gate), tuż przed odprawą (boardingiem) do wejścia na pokład. Nieoczekiwanie zjawiła się również Dorotka, aby dodać mi otuchy i pożegnać nas z życzeniami radosnych wrażeń. Na karcie boardingowej miałam miejsce oznaczone numerem 2. Nachodziłam się po przestrzeni pokładowej oznaczonej ?Economy? szukając swojego miejsca. Na szczęście moje zagubienie zauważyła stewardesa, zerknęła na kartę boardingową i wskazała ręką kierunek do ?Business?. W tym czasie Róża, jako organizatorka była zajęta sprawami innych uczestników, ale pojawiła się Cindy (moja wnuczka), wskazała mi właściwe miejsce i z radością oświadczyła, że to kolejna niespodzianka dla Babusi w tej podróży. Cindy czuła się swojsko, bo maszyna, którą lecieliśmy należała do firmy, w której pracuje. Ona z Różą siedziały w pobliżu w równoległym rzędzie. Z rozczuleniem przyglądałam się komfortowym warunkom. Wszak był to mój pierwszy lot w Business Class. Obok mnie siedział już pasażer, który z uprzejmością towarzyszył mi podczas lotu. Serdeczność Róży, Cindy, uprzejmość towarzyszącego mi mężczyzny i luksusowa obsługa pokładowa stanowiły pierwsze optymistyczne sygnały dla mojej testującej się Duszy. Po wylądowaniu na lotnisku w Varadero dokonaliśmy należnych opłat, wykupiliśmy słuszną walutę CUC. Pragnę dodać, ze na Kubie obowiązują dwie formy pieniężne: CUP ? spełnia słabą siłę nabywczą (jak nasza złotówka w czasach socjalistycznych), natomiast 1CUC=1dolar amerykański (dawniej w Polsce bony dolarowe) służy do zakupów luksusowych artykułów i świadczeń, toteż obowiązuje turystów.
Organizacja programowa wyprawy została powierzona profesjonalnej firmie turystycznej, której pilot oczekiwał na nas przed lotniskiem Varadero w trzydziestoosobowym mercedesie.
Stad przejechaliśmy do Hawanny, gdzie kolejnym integrującym się w grupie momentem było picie do woli ?Pina Colada? (drink na rumie). Później jedynym marzeniem przybyszy na wyspę z Europy było już tylko łóżko, na szczęście trafiliśmy do nowoczesnego hotelu. Klimatycznie na Kubie jest przyjaźnie w miesiącach styczeń-kwiecień, bo temperatury nie przekraczają 30°C. Nasza grupa miała przewidziane w planie różne atrakcje, dlatego pogoda również nie sprawiła zawodu i na pierwszą noc w Hawannie temperatury spadły w okolice zera.
Przyczyną był mroźny front nad Ameryką Południową, tam zaowocował lodowatymi chmurami, których powiewy dotarły do Kuby. Służby hotelowe w wielkim stresie i pospiechu roznosiły do pokoi wszelkie możliwe nakrycia, bo na lóżkach były tylko prześcieradła. Tak silne oziębienie trwało krótko. Toteż rozpoczęło się zwiedzanie pod bacznym pilotowaniem do słusznych miejsc turystycznego zainteresowania.
Czasem powiodło się odłączenie, aby na chwilę wmieszać się w rzeczywistość uliczną Hawany.
W Polsce przeżywaliśmy podobne zjawiska w czasach totalnej inflacji. Na ulicach ubóstwo mieszało się z muzykowaniem, śpiewem i artystycznym rękodziełem. Z sentymentem przyglądaliśmy się samochodom, które już tylko przypominały małego czy dużego fiata, albo pozostałym autom po sowieckim braterstwie. Emocjonalnym wyzwaniem było znaleźć się na Placu Rewolucji i patrzeć na ogromne wizerunki bohaterskich przyjaciół Fidela Castro, które widniały na okolicznych gmachach centralnych urzędów w Hawannie. Jedynym promykiem dla naszych serc było wspomnienie pilotki o wizycie na tym placu papieża Jana Pawła II w 1998 roku. To był wzniosły duchowo dzień dla Kubańczyków bo usłyszeli, że są dziećmi wspólnego Ojca-Boga, stworzyciela wszystkiego na Ziemi.
Dlatego też maja prawa do życia w ludzkiej godności i dostatku.
W programie wycieczki było wiele innych ciekawych miejsc i zdarzeń. Osobiście zatrzymuję się nad tymi doświadczeniami, które przyniosły mi odpowiedz na pytania związane z kondycją psychiczno-fizyczną mojej istoty Teresy. Prawdziwym sprawdzianem odwagi było pływanie z delfinami. Większym jednak wyzwaniem było dotarcie łodzią w ciemności na nocleg do chat stojących na wodzie i połączonych pomostami szerokości około półtora metra. Do dziś uczestnicy kubańskiej wyprawy wspominają moją kondycję podczas marszu przez indiański, buszowy rezerwat. Byłam najstarszą uczestniczką, wiec wystawiono mnie naprzód, by mieć mnie na oku. Trasa wycieczkowa w buszu miała około 5000 metrów. Pilotka (miejscowa nauczycielka) cieszyła się, ze tempo marszu nadawałam właśnie ja, ponieważ osoby z tylu nawoływały do spowolnienia, a były w dużo młodszym wieku. Przewidziany czas na przebycie tej trasy to trzy godziny. Nasza grupa zmieściła się w godzinie czterdzieści minut. W związku z tym do stanicy, gdzie oczekiwał na nas obiad zgłosiliśmy się o wiele za wcześnie, ale szef obiektu zachował się szarmancko i spotkanie z nami rozpoczął szampanem.
W różnych punktach codziennego zwiedzania delektowaliśmy się napojami charakterystycznymi dla Kuby, na bazie wszechobecnego rumu: Pina Colada, Kuba Libre, Mojito. Kubańczycy szczycą się tym, ze Ernest Hemingway wybrał ich wyspę do przebywania i oczywiście delektował się drinkami Mojito. Do Zurichu powróciliśmy 05 lutego 2014 r.
Doświadczenia z różnorodnych wycieczkowych sytuacji, to kalejdoskop emocjonalny, którego kolory z uwagą i radością rozpoznawałam, wszak byłam świadoma, ze one są budulcami mojej fizyczności i sprawiały wskrzeszanie. Do dziś jestem dumna ze swojej ludzkiej kondycji, którą świadomie i nieustannie rozwijam dla aktywnego życia na Ziemi.
Glattbrugg, 14 sierpnia 2018 r.

Inne z sekcji 

Obraza Pana Boga na górze Iglicznej.

Sanktuarium Marii Śnieżnej ? Sanktuarium maryjne w późnobarokowym, górskim kościółku

Międzynarodowe Muzeum Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca w Genewie

Genewa położona jest w południowo-zachodniej Szwajcarii.