Odessa to nie tylko ulica Deribasowska i Privoz, ale również mnóstwo wspaniałych muzeów. W tych państwowych sal wystawienniczych pilnują starsze panie ? pewnie emerytki ? które podejrzliwie patrzą na zwiedzających i syczącym szeptem ostrzegają, żeby niczego nie dotykać.
Jednymi z ciekawszych miejsc jest muzeum czekolady, a także muzeum ognia, którego niestety, nie odwiedziłam, bo było zamknięte. Rozbawiło mnie też muzeum strachów, w którym można było zobaczyć m.in. Freddego Kruegera z Koszmaru z Elm Street, czy Samarę Morgan z Ring. Po Deribasowskiej chodził we własnej osobie Freddy i zachęcał do odwiedzenia jego domu.
Najciekawsze i najwartościowsze, którego odwiedzenie polecam jest Muzeum Sztuki Wschodu i Zachodu przy ul. Puszkińskiej. Koszt biletu to 60 UAH.
Przy tej ulicy jest też pomnik wielkiego pisarza. Ponoć dotknięcie jego nosa przynosi szczęście. Dzięki turystom nos figury jest złoty i błyszczący.
Eksponaty w muzeum zapierają dech. Można obejrzeć m.in. dzieła Michała Anioła, czy Caravaggia. Ja wybrałam się na wernisaż wystawy ?Skarby Tybetu?. Było to spore wydarzenie kulturalne, zaś sam wernisaż relacjonowała miejscowa telewizja i dziennikarze z innych mediów. Rozpoczął ją rytualny gong. Na dwóch salach wystawienniczych można było zobaczyć kilkadziesiąt obrazów, posągów Buddy i hinduskich bogów, stroje mnichów, instrumenty muzyczne i inne przedmioty. Można też było skosztować ciastek i Himalajów i herbatę z mlekiem, solą i masłem. Na całe szczęście napój ten był podawany w maleńkich pojemniczkach, bo nie było łatwo go przełknąć.
W podniosłej atmosferze ośmieliłam się uderzyć w gong i w metalowe naczynia, aby poczuć ich wibrację. Zachęcona moją odwagą gościni wernisażu brzdąknęła na instrumencie strunowym. Ucieszyłam się, że nikt nie zwraca nam uwagi i pewnym krokiem podeszłam do tybetańskich przypraw. Zaczęłam je podnosić, żeby powąchać aromat, ale wówczas znalazła się sycząca pani, która powiedziała, że nie wolno dotykać eksponatów.
Tak samo było w Muzeum Figur Woskowych. Też nie było wolno ich dotykać, mimo iż ekspozycję prowadzili młodzi, wyluzowani ludzie?
Prawdziwy bunt wywołało we mnie Muzeum Archeologiczne, w którym na zrobienie zdjęcia komórką trzeba było wykupić specjalny bilet.
Oczywiście moje narzekania są żartobliwe i zachęcam wszystkich do odwiedzania muzeów.
? Materiał oraz zdjęcia są chronione prawem autorskim. Zastrzegam zgodę na ich wykorzystywanie.
Tekst i zdjęcia Małgorzata Trzcionkowska