Brudzewice, to moja rodzinna wieś, położona w gminie 26-315 Poświętne, powiat opoczyński, województwo łódzkie.
Wieś formowała się od co najmniej 1321r. Na przestrzeni wieków osiągnęła kształt czworoboku o średnicy 2-3 km, który stanowią ulicówki. Ścianę wschodnią stanowią przysiółki potocznie nazwane Kalenie i Jaźwiny, ścianę południową tworzą Zanart i Iły, ścianę zachodnią – Kaliszek i Komorniki, a Poręby zamykają kwadrat od strony północnej. W centrum usytuowany jest dwór, szkoła, sklep, służba leśna oraz parafia do 1820r. Wokół Brudzewic rozciągają się nadpiliczne lasy stanowiące naturalne bogactwo, a w światłach porannych i wieczornych zórz jawią się malowniczo w tej okolicy. Wśród tak przenikającej się witalnością życiową natury rozwijały się siły rodzinności w generacjach na przestrzeni wieków. Mam wielki zaszczyt należeć do jednej z licznych rodzin, w której pierwszą i główną zasadą istnienia jest wspólnotowość i bezwarunkowa miłość. Z moich wieloletnich obserwacji wynika, że w rodzinach wielodzietnych pojawiają się dzieci, które częściej przejawiają zachowania empatyczne i posiadają zdolności wspomagania pozostałych z rodzeństwa.
Moją wielopokoleniową rodzinę Ratajów już prezentowałam na forum strony www.dziennikarzelubuscy.pl, pt. ?Światło rodzinnego ogniska? w ramach kategorii Biografie i Wspomnienia. Wśród rodzeństwa Ratajów, taką rolę lidera spełniał najstarszy brat Jan urodzony w roku 1914. Jako kapłan należący do zgromadzenia ks. Filipinów, wzorował się na ideach patrona Kongregacji, który w swoim życiu służył innym ludziom. Natomiast najstarsza moja siostra Genowefa urodzona w roku 1919 po wyjściu za mąż za Jana Badurę stworzyła ognisko rodzinne właśnie na Iłach stanowiących południową ścianę wsi Brudzewice. Wśród jej również licznej dziatwy pojawiła się córka Zofia urodzona 09.1954 r. z naturalną potrzebą charakteru do kreowania dobra rodzinności.
Dla zapewnienia wiarygodności tego artykułu poprosiłam moją siostrzenicę Zofię Sypułę z Badurów o podzielenie się informacją o źródle, z którego czerpie energię do realizacji swoich wielce ambitnych projektów życiowych?
?Nie czuje się wyjątkową osobą wśród siedmioosobowego rodzeństwa. Rodzice wpoili nam zasadę gotowości do wzajemnego wspomagania się w razie potrzeby.
Na moje całe życie wpłynęła bardzo mocno jedna decyzja moich rodziców, skierowania mnie do Liceum Ogólnokształcące do Poznania. Mojemu Tacie bardzo zależało, aby jego dzieci miały lepiej w życiu niż oni. Mawiał ?Sprzedam ostatnią koszule, aby kształcić moje dzieci?.
Był zdolnym, pracowitym bardzo uczynnym człowiekiem. Odziedziczyłam to po nim i chyba wykorzystam to w życiu. Po skończonej nauce w szkole średniej oraz studiach na Akademii Rolniczej w Poznaniu wróciłam bliżej rodzinnego domu. Rozpoczęłam pracę w Zakładach Mięsnych w Rawie Mazowieckiej, aby być bliżej domu rodzinnego, a ściślej mówiąc bliżej Mamy, która została sama z piątką dzieci uczących się w szkołach podstawowych i średnich . Tata już niestety nie żył ? zmarł w 1969 r. zaraz po rozpoczęciu mojej nauki w LO w Poznaniu. Wierze jednak bardzo mocno, że cieszy się razem z nami, bo spełniło się jego marzenie i jest bardzo z nas dumny.
W pracy układało mi się bardzo dobrze co sprawiało, że Mama mogła liczyć na moją pomoc zarówno fizyczną na roli w weekendy, jak również finansową. W 1995 roku założyliśmy wraz z dwoma kolegami prywatna spółkę, w której zawsze panowała i panuje do dziś rodzinna atmosfera. Pracujemy razem z moimi braćmi, moimi dziećmi oraz ich małżonkami, a także częścią dalszej rodziny. Jakoś się zgadzamy, a firma, w której zatrudniamy ponad 300 osób, powoli się rozwija i jestem pewna, że nasze drugie pokolenie poprowadzi ją jeszcze lepiej. Mam również drugie moje zamiłowanie – to ziemia. Praca w ogrodzie, to moje drugie JA, drugie życie. Po niejednokrotnie długim i ciężkim dniu w pracy oddycham w ogrodzie, który sama stworzyłam. Zdrowy warzywniak wkomponowany w rozmaitą roślinność cieszy nie tylko moje oko. Wśród bajecznej natury spędzam radośnie wolny czas z moimi dziećmi i wnukami. Potrzeba tworzenia warunków dla rozwijania więzi rodzinnej opartej na sile bezwarunkowej miłości, wyniesionej z rodzinnego domu.
Często rozmawiamy w gronie rodzinnym o dawnych czasach. Wszyscy jesteśmy zgodni co do tego, że mieliśmy i mamy nadal cudownych rodziców, bo Ich nieustaną duchową opiekę odczuwa każdy z nas w codziennym życiu?.
Wrażliwości i opiekuńczości płynącej z serca mojej siostrzenicy Zosi w obfitości doświadczyła moja jedna ze starszych sióstr ? Aniela. Na każdą jej trudną sytuację Zosia mobilizowała swoje rodzeństwo, które zjawiało się z pomocą. Kiedy wyrażam Zosi podziękowania odpowiada mi: ?Ciociu spełniamy naszej mamy nakaz na łożu śmierci opiekowania się Ciocią Anielą, jak własną matką?, Wartości rodzinności przenikają do serc kolejnych pokoleń wzbogacając lokalną kulturę wspólnotowości Brudzewic.
Brudzewice, 24 października 2020 r.