Biografie, wspomnienia

Światło rodzinnego ogniska

Rok 2019 wprowadza mnie, Teresę, w ósmą dekadę lat mojego życia na Ziemi.
Ostatni czas świąteczno-noworoczny przeżywałam w Brudzewicach, powiat Opoczno, które są nieustannie świetlistym rodzinnym miejscem. Podczas tej obecności spełniałam życzenia siostry Anielki, wszak jest w procesie kończenia swojej egzystencji na błękitnym globie.
Kilkutygodniowy nastrój świętowania rozbudził we mnie refleksje, bowiem uświadomiłam sobie, że wkrótce mogę zostać jedyną, żyjącą osobą z rodziny Ratajów, której początki sięgają ostatniej dekady XIX wieku.
Mój ojciec Marcin Rataj urodził się w 1891 roku, a matka Marianna Jakubczyk w 1894 roku. Natomiast małżeństwo zawarli w 1913 roku i tak zaiskrzyło nowe ognisko rodzinne, z którego odwieczne Boskie Światło nabiera co i raz to nowego blasku w ich potomkach. Oboje rodzice głęboką miłością otaczali swe dzieci pojawiające się średnio co dwa lata. Pierwszy urodził się syn, któremu nadano imię Jan, w dorosłym życiu pełnił kapłańskie posługi w Zgromadzeniu Księży Filipinów. Janek był bardzo pilny w nauce, chętnie uczył się wielu języków, toteż przez kilka kadencji reprezentował polskich Filipinów w Rzymie i obsługiwał wiele parafii za granicą. Drugim synem był Stanisław, zawodowo spełniał się w spółdzielczości mleczarskiej w Tomaszowie Mazowieckim. Trzecim dzieckiem była córka Genowefa, która całe życie związała z rolnictwem na terenie Brudzewic. Po niej pojawił się kolejny syn Józef – na dorosłość wybrał adwokaturę w Poznaniu. Następnym synem był Filip, wyrósł na nowotarskiego rolnika swoich brudzewickich czasów. Potem pojawił się Marian rozmiłowany w nauce z zakresu urbanistyki, osiągał tytuły naukowe łącznie z profesorskim. Miło mi wspomnieć, że na stacji METRA RATUSZ w Warszawie można znaleźć dziękczynną tablicę poświęconą prof. Marianowi Ratajowi za długoletnie, społeczne przewodniczenie Towarzystwu Przyjaciół Budowy Metra w Warszawie. W kolejności urodziła się córka Aniela stanowiąca ostoję rodzinnego ogniska w Brudzewicach do obecnej chwili. Następną córką była Irena, jako ekonomistka pracowała w Ministerstwie Handlu Wewnętrznego w Warszawie. Później urodził się syn Franciszek, pełnił zawód lekarza w specjalizacji chirurg-urolog w Poznaniu. W tym momencie ważną informacją jest, że między wymienionymi dziećmi było jeszcze pięcioro urodzonych, czworo chłopców zmarło w okresie noworodkowym, a dziewczynka Marysia uległa śmiertelnemu poparzeniu w wieku trzech lat. Jako ostatnia przyszłam na świat w marcu 1939 roku i nadano mi imiona Teresa Wanda. W dojrzałości uzyskałam status nauczycielski na Ziemi Lubuskiej. Ostatecznie stanowiliśmy dziesięcioosobowe rodzeństwo.
W tamtych czasach liczna rodzina była dobrze postrzegana. Nasze życie rodzinne rozwijało się na placu Ratajów. Gospodarstwo, które odziedziczył ojciec nie uległo podziałowi, ponieważ miał tylko jedną siostrę, która została spłacona. Mama miała także jedną siostrę więc do gospodarstwa Ratajów wniosła połowę gruntów należących do Jakubczyków. Tatuś był przedsiębiorczym i światłym chłopem, jak na ówczesne czasy. W Powiatowym Sądzie w Opocznie był zaangażowany w charakterze ławnika, a to umożliwiało mu rozwijać swoje myślenie o przyszłości jego dzieci. Stąd najstarszemu synowi Janowi później Józefowi i Marianowi ułatwiał kształcenie. Sprawnie rozpoznawał, które z nas woli rzeczywistość życia na wsi, a które jest ciekawe świata. Tatuś wprowadzał meble do nowo wybudowanego domu. Kupował instrumenty muzyczne, które urozmaicały rozśpiewane i taneczne długie jesienno-zimowe wieczory.
Nasza mama miała niezwykłą wrażliwość i głęboką Boską Miłość, bowiem z tych wartości
czerpała siłę dla spełniania macierzyńskich obowiązków. W historii naszej rodziny na przestrzeni tak rozległego czasu, na tle losowo-wojennych i politycznych zdarzeń były okresy powodzenia i kryzysów. Interesujące jest to, że zawsze pojawiały się siły obronne.
Dar modlitwy naszej mamusi i jej świadomość ludzkich możliwości i ograniczeń sprawiały, że z ufnością codziennie otaczała wszystko Boskim Światłem Ochronnym. Oboje rodzice emanowali wzajemną miłością, szacunkiem i zgodnością w decyzjach. Taką przyjazną atmosferę, jako dzieci odczuwaliśmy w każdej chwili, a to wpływało na rozwijanie harmonii w naszych wspólnotowych relacjach. Wzrastało poczucie wzajemnej odpowiedzialności, starsi czuwali nad młodszymi, rozbudzała się też gotowość wspierania jeden drugiego w podejmowaniu planów na dojrzałe lata. Liczne świąteczne zjazdy w domu i biesiady przy wielkim okrągłym stole objawiały, jak w papierku lakmusowym, życiowe stany każdego z nas. Po czym zasileni jednością i dozą radości wracaliśmy do swojej codzienności. W rodzinie Ratajów zawarte małżeństwo stanowiło nierozerwalność, dlatego nie było rozwodów. Nasi rodzice dożyli złotego jubileuszu pożycia małżeńskiego, natomiast z rodzeństwa tylko Franek i Teresa obchodzili złote jubileusze pożycia małżeńskiego. U innych braci i sióstr przeszkodziła wcześniejsza śmierć współmałżonka. Po owdowieniu nikt nie wprowadzał do rodziny nowych partnerów. To czyniło odczuwalny porządek emocjonalny w rodzinnym gronie. Z perspektywy dość długiego okresu życia postrzegam, że jeśli stworzony jest określony porządek u podstaw, to on jawi się ochronnym Światłem, które filtruje chaotyczne wpływy. Podczas spotkań, brat Janek przypominał nam słowa św. Filipa, założyciela Zgromadzenia Księży Filipinów: ?Służcie innym i bądźcie dobrzy, jeśli potraficie?. Natomiast tata pod koniec swojego życia wyraził swój spokój, że każdy z nas ma zapewniony chleb. Również przestrzegał nas przed dopuszczaniem się pospolitej głupoty i mówił też o mądrości, która pomaga w unikaniu głupoty, bo ona ma taką siłę, której nic nie jest w stanie zrównoważyć.
Jedyną pociechą jest, że głupota nie kontroluje się i nabiera temperatury wrzenia, a wyparowanie unieszkodliwia ją.
Światło ogniska Ratajów promieniuje na następne pokolenia, potrzeba kontaktu i wspomagania się praktykowana jest bez względu na adresowe odległości. Natomiast domostwo Anieli i jej syna Krzysztofa, obecnego dziedzica, nieustannie pełni rolę otwartego z miłością siedliska rodzinnego.

Glattbrugg, 20 stycznia 2019r.

 

 

_________________

Teresa Rataj-Sikoń urodziła się w wielodzietnej, wiejskiej rodzinie. Dzieciństwo spędziła w Brudzewicach (powiat opoczyński).

Wykształcenie i dwudziestoletnią praktykę pedagogiczną zdobyła na terenie Ziemi Lubuskiej.

Od  1988 r. z domowego zielonogórskiego adresu Teresy Rataj-Sikoń płynęły inspiracje rozlicznych charytatywnych działań na rzecz osób niepełnosprawnych w Polsce i za granicą. Obecnie swoją społeczną aktywność kontynuuje w środowiskach polonijnych w Szwajcarii, Stowarzyszeniu ?PRZYSTAŃ? w Krośnie Odrz., Związku Powiatów Polskich oraz Stowarzyszeniu Dziennikarzy Rzeczpospolitej Polskiej. Nieustająca aktywność społeczna ciągle wzbogaca dorobek publicystyczny Teresy Rataj-Sikoń.

Inne z sekcji 

“Moc jest w nas”

Drodzy czytelnicy do napisania tego artykułu w formie rozmowy zainspirowała mnie idea samego tytułu: „Moc jest w nas”. Dlatego zapytałam osoby, które współtworzyły, lub tworzą projekty mojego życia: – jakie cechy osobowości zachęcały ich do współpracy ze mną?

40-lat minęło w Zespole Szkół przy Dunikowskiego

Jubileusz, to święto obecnych uczniów, jak tych, którzy przez lata tworzyli historię placówki. Państwo Kowalscy, uczyli się w Z.S nr 16, dawno temu, ale jak mówi pani Anna, wiele razy spotykając się z byłymi szkolnymi koleżankami, wspomina, tamte czasy, a przy okazji jubileuszu „ zakręciła się łza w oku”. Szkoła rozpoczęła działalność edukacyjną w październiku […]